NatiiMar
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opolskie
|
Wysłany: Pon 21:05, 02 Mar 2009 Temat postu: Wejdź zanim podejmiesz decyzję... |
|
|
Problem bezdomności zwierząt dotyczy nas wszystkich i wbrew powszechnej opinii MY WSZYSCY MAMY NA TO WPŁYW. Jak? No własnie. Zastanówmy się przez chwilę nad ideą posiadania psa. Kupiłeś psa i co dalej? Usiądź wygodnie i zobacz jak to się zazwyczaj kończy. Historia widziana oczami psa:
"Urodziłem się w małym domku na wsi. Mieszkaliśmy z siedmiorgiem rodzeństwa i mamą w małej budzie,daleko od domu naszych państwa. Było nam ciasno,ale ciepło. Mama zawsze dbała,żebyśmy mieli co jeść.Wtedy tego nie rozumiałem,ale dziś wiem,że sama nie jadła,żebyśmy my mogli sie najeść i spokojnie spać. Było mi dobrze i czułem się bezpiecznie. Ale pewnego dnia mój spokój został zburzony. Jednocześnie w gruzach legło całe moje zycie. Od tamtej pory już nigdy nie zaznałem szczęścia. Przyszedł do nas pan. Myślałem,że chce dac nam jeść,jak zawsze. Wyszliśmy do niego machając ogonkami. Ale on łapał nas pojedynczo i wkładał do dziwnej skrzynki. Nasza mama została. Nie mogła biec za nami,bo była przypieta ciężkim łańcuchem do budy. Dopiero wtedy zobaczyłem jaka jest chuda...
Płakałem i próbowałem gryźć,żeby się uwolnić. Nic to nie dało. Pan włożył nas do samochodowego bagażnika i pojechaliśmy. Dotarliżmy na jakieś dziwne miejsce. Było tutaj dużo ludzi z podobnymi skrzynkami,a w nich mnóstwo było szczeniaczków. Teraz wiem,że to była giełda. Bardzo się bałem. Co jakis czas przychodzili ludzie,dotykali nas,brali na ręce.Moi bracia powoli znikali. W końcu w koszu zostałem tylko ja. Pan co jakiś czas krzyczał i potrząsał skrzynką.
-Widzisz,jesteś tak brzydki,że nikt cię nie chce!
Bałęm się i nie wiedziałem co będzie. Nagle poczułem,że ktoś mnie podnosi. Był to jakiś pan. Przytulił mnie i delikatnie pogłaskał po głowie. Poczułem się przez chwilę jakbym był znów w budzie z mamą. Byłem tak głodny i zmęczony,że zasnąłem. Obudziłem się po jakimś czasie w zupełnie innym miejscu. Było ciepło,leżałem na miłym kocyku,a obok stała miseczka z jedzeniem. Zjadłem szybko nie patrząc na nic. Potem dopiero rozejrzałem się. Pomieszczenie było duże,ale przyjemne. Obrazy na ścianach,dywan na podłodze,ładna kanapa. Przyszedł do mnie człowiek,ten sam który wział mnie wcześniej. Teraz zrozumiałem. Mama nam tłumaczyła,że kiedyś każdy trafia do swojego człowieka i staje się jego własnością. "Więc ty jesteś moim panem" pomyslałem i polizałem go po ręce. Pan zaczął się smiać i głaskac mnie. Pierwsze kilka dni mijały mi beztrosko. W nocy tęskniłem za mamą i braćmi,ale rozumiałem,że tak musi być. Pogodziłem się z losem i zacząłem zaprzyjaźniać się z moim panem. Dwa tygodnie po moim przybyciu do tego domu zdarzyło się cos dziwnego,czego właściwie do dziś nie rozumiem. Podczas zabawy zapomniałem,że mam siusiać na gazetę i zrobiłem na dywan. Pan wziął mnie za kark i moczył mój nosek w tym,co zrobiłem. Piszczałem ze strachu i bólu. Pomyślałem,że to tylko raz i po kilkunastu minutach znów zacząłem się beztrosko bawić. Kilka dni po tym zdarzeniu pan wyszedł i zostawił mnie samego na bardzo długo. Zacząłem się bac,że już nie wróci. Musiałem coś z tym zrobić.Postanowiłem go poszukać.Mocno drapałem w dzrwi,ale nie dały się otworzyć. Pan wrócił,kiedy byłem wykończony pracą. Zobaczyłem go i zacząłem się potwornie cieszyć,że jednak mnie nie zostawił. Nie wiem dlazego zaczał mnie bić. Wziął smycz i bił mnie kilka minut. Bardzo bolało. Schowałem się pod wersalkę i nie wychodziłem przez cały następny dzień. Bałem się pokazywac mu na oczy,więc kiedy był w łazience ja szybko pobiegłem do przedpokoju i nasiusiałem. Nie zdążyłem się schować,kiedy mnie złapał. Znów mnie bił. Sytuacja powtarzała się bardzo często.Rosłem szybko,byłem coraz większy,ale bardzo sie bałem. Pan bił mnie za wszystko. Gryzłem dywan,sikałem,raz zniszczyłem mu spodnie. Nie wiedziałem,że nie wolno. Kiedy miałem pół roku,pan zabrał mnie na taki długi spacer. Myślałem,że przestał się gniewać,więc zaczałem sie cieszyć.Pojechaliśmy samochodem do lasu. Wyszliśmy,chciałęm pobiegać,ale pan mnie nie puszczał.Podeszliśmy do drzewa.Myślałem,że się pobawimy. Pan nagle zaczął się oddalać,wsiadł do samochodu. Początkowo siedziałem bez ruchu,myślałem,że to taka zabawa. Ale on odjechał. Chciałem biec,rzuciłem się do biegu,ale poczułem ucisk na szyi. Byłem przywiązany...nie mogłem w to uwierzyć,myślałem,że wróci,że zabierze mnie z powrotem...dlaczego mnie zostawił? Za co? Przecież tak satrałem się nie wchodzić mu w drogę. Siusiałem,kiedy nie widział,bawiłem się sam rzeczami,które leżały. Nie chciałem przeszkadzać! Krzyczałem bardzo długo,w końcu zachrypłem i padłem z wycieńczenia.Leżąc kwiliłem jeszcze mając nadzieję,że usłyszy mój płacz i wróci. Zrobiło sie ciemno,noc była taka straszna...nabrałem troszkę siłe i znów zacząłem głosno krzyczeń. Zacząłem przegryzać sznur. Znów zrobiło się jasno.Pan mówił na to dzień. Więc znów zrobił się dzień. Gryzłem i wyłem na zmianę. Bardzo bolało mnie gardło,byłem głodny i wycieńczony. W końcu udało się! Przegryzłm sznur i ruszyłem pędem przed siebie. Nie wiedziałem gdzie jestem,ani jak trafic do domu. Dobiegłem do jakiegoś miasta,było tu strasznie głośno.Ludzie na mnie tupali,samochody hałasowały. W nosie czułem tylko spaliny.Nie mogłem złapać tropu domu. Zrozumiałem...zgubiłem się. Spuściłem głowę i idąc powoli uświadomiłem sobie jak strasznie głodny i zmęczony jestem. Przysiadłem w jakimś zaułku i zasnąłem. Obuziło mnie palące słońce. Znów był dzień. Nie wiem który. Byłem potwornie głodny... Wałęsałem się po ulicy jeszcze kilka tygodni z trudem zdobywając jedzenie. Ludzie wciąż mnie gonili,rzucali kamieniami,więc nauczyłem się bronić.Kiedy ktoś się zbliżał,szczerzyłem zęby. Zauwazyłe,że to pomaga. Ludzie wtedy mnie nie gonią.Od tej pory szczerzyłem zęby do każdego napotkanego człowieka. Pewnego ranka obudził mnie dziwny dźwięk. Otworzyłem zaropiałe oczy i zobaczyłem kobietę wywypującą coś obok mnie z worka. Skoczyłem na równe nogi i jak zwykle pokazałem jej zeby. Ale ona nie uciekła. Nie miała zamiaru mnie tez gonić. Powiedziała tylko,żebym był spokojny i jadł.I odeszła...zjadłem...było pyszne. Potem przychodziła przez kilka kolejnych dni. Wyciągała do mnie rękę,ale nie podchodziłem. W końcu pomyślałem,że spróbuję. Dotkneła mnie. Jej dotyk...ciepły i przyjemny. Znów przypomniał mi się dom i mama...Poszedłem z ta panią.Zabrała mnie do domu,nakarmiła i powiedziała,że mogę tu zostać. Następnego dnia schowałem się i nasiusiałem w kuchni. Byłem juz przygotowany na lanie,kiedy weszła do kuchni. Ale ona tylko pokiwała głową i powiedziała
-Weźmiemy się za naukę czystości kolego.
Nie wiedziałem co to znaczy,ale jej głos był tak miły,że zaufałem jej.Pokazywała mi codziennie co mam robić,jesli zachce mi się siku. W następnym tygodniu już wiedziałem,że trzeba stań pod drzwiami tak długo,az pani przyjdzie. Wiedziałem,że teraz już nic złego nie może mi się przytrafić. Pani mnie nie biła. Troszkę to trwało zanim się przyzwyczaiłem,że smycz oznacza spacery,a nie bicie. Ale w końcu zaufałem jej. Była wspaniała,kąpała mnie,czesała,uczyła różnych sztuczek.Pozwoliła mi spac na fotelu,a jak coś zniszczyłem to nie biła,odwracała się tylko i udawała obrazoną.Ja wtedy podchodziłem,lizałem ją w rękę i ona wtedy zaczynała się śmiać powtarzając,że jestem łobuzem. Nazywała mnie Fux. Mieszkałem u mojej pani trzy lata. Kochałem ją jak nikogo wczesniej. Ale pewnego dnia moja pani nie wstałą,kiedy czekałem pod drzwiami. Nie wstała już nigdy. Po jakims czasie przyszła sasiadka,potem dziwni ludzie w białych ubraniach. Zabrali moja pania na lóżku. Ja patrzyłem na to z kata pokoju.Wciąż bałem sie ludzi. Moja pani już nie wróciła. Nie mogłem uwierzyć,że ona tez mnie opuściła.Wyłem codziennie. Pewnego dnia przyjechali jacyś mężczyźni.Wiedziałem,że musze się bronić,Sczerzyłem zęby najmocniej jak umiałem. Złapali mnie w dziwne urządzenie,które trochę dusiło.Potem zanieśli do samochodu. Trafiłem do schroniska. Mieszkałem w boksie z dwoma kolegami. Potem z dwoma innymi. Potem znów się zmieniali. Przychodzili rózni ludzie,zabierali moich kolegów jak kiedyś moich braci z koszyka. Początkowo podbiegałem do krat i cieszyłem się,myśląc że moja pani jednak wróciła. Potem zrozumiałem,że już jej nidy nie zobaczę. Schowałem się za budą,wychodziłem tylko czasem coś zjeść.Przeleżałem tak pięć kolejnych lat mojego życia. Mój pierwszy pan miał rację.Muszę być strasznie brzydki i zły,skoro nikt mnie nie chce. Przyszła dziś do mojego boksu bardzo miła pani.Znam ją,pracuje tutaj.Miała ubrany biały kitel i była bardzo smutna. Pogłaskała mnie po glowie i zaprowadziła do dziwnego pomieszczenia.Pachniało lekami i dziwnymi środkami. Leżę na zimnym stole. Wiem po co tu jestem. Moje cierpienie dobiega końca. Liżę panią w rękę. "Nie winię cię" myślę sobie i...zasypiam..."
P.S. Uznałam,że warto poświęcić nowy temat dla osób odwiedzających,a sprawy techniczne załatwiac w innym
Post został pochwalony 0 razy
|
|